Jestem alergikiem. O tym, pisałam już tutaj niejednokrotnie. Kilkanaście dni temu miałam tę czelność zachorować na coś innego niż Covid-19 i musiałam udać się osobiście na nocną pomoc. Musiałam trochę odczekać, aby wycisz emocje. One nigdy nie są dobrym doradcą. Unikam alergenów jak ognia, biorę leki. Jednak to nie znaczy, że mój organizm się nie zbuntuje i nagle z dnia na dzień, z godziny na godzinę i tak zareaguje dużym wysypem alergicznym, Czasami kończy się tylko na wysypie i opuchnięciu, innym razem alergia nie mija i jest co raz to gorzej. Ciężko jest mi ocenić, kiedy powinnam, od razu iść na odczulanie, a kiedy mi minie. Tym razem zaczęło się całkiem niewinnie, jak zwykle zresztą....kilka plam pokrzywki, które z czasem zaczęły się zlewać w całość, swędzieć, piec, Nic nie przynosiło mi ulgi. Ręka zaczęła mi puchnąć, miałam wrażenie, że skóra zaraz mi pęknie na ręce. W końcu zmiany zaczęły się rozlewać na całym ciele... Oczyścicie, leki wzięłam tak jak zwykle zresztą. Koniec końców nie mając innego wyjścia, pojechałam więc o zgrozo na nocną pomoc medyczną i się zaczęło...