Seamist Bird's nest - maseczka z ekstraktem z ptasich gniazd

Maseczka z ekstraktem z ptasich gniazd to brzmi intrygująco, musicie przyznać.  Mnie samej kojarzy się  to z czarami... Poczytałam tu i ówdzie i okazało się, że nie taki diabeł straszny, jakby się wydawało... Jeżeli jesteście ciekawi z jakich gniazd wykorzystano ekstrakt  do maseczki i dlaczego mają takie zbawienne działanie w kosmetyce? Zapraszam do przeczytanie tego wpisu.






Seamist Bird's Nest Hydra Mask - odmładzająca maska z ekstraktem z ptasich gniazd


Składniki aktywne maseczki:

  • ekstrakt z ptasich gniazd poprawia  stan skóry, rozjaśnia przebarwienia oraz procesy starzenia się. Wnika głęboko w skórę poprawia jej napięcie od wewnątrz
  • kwas hialuronowy - dodatkowo nawilża skórę i pomaga utrzymać wysoki poziom nawodnienia.
  • ekstrakty z cytryny i zielonej herbaty rozświetlają szarą zmęczoną skórę nadając jej zdrowy, promienny wygląd. 

Pełny skład maski: 





Najbardziej ciekawiła mnie tajemnica, która kryje się za ekstraktem z ptasich gniazd i jak wykorzystywane są ptasie gniazda w kosmetyce. Ptasie gniazda budowane są przez samce jerzyków. Substancja z której powstają to mieszanina śliny ptaków, wodorostów, owadów i roślin. Jest ona wyjątkowo bogata w wapń, magnez, potas i żelazo. Ma działanie odmładzające, rozjaśniające i wygładzające. Od wieków gniazda są wykorzystywane są w tradycyjnej medycynie. Kosmetyki z tym wyciągiem są cenione w Azji od lat. Plotka nosi ze to własnie dzięki azjatyckie kobiety nim zawdzięczają porcelanową, pozbawioną zmarszczek cerę.

Najcenniejsze są gniazda białe zbudowane z samej śliny. Ich zbieranie i sprzedaż jest źródłem utrzymania niektórych społeczności. Kiedyś dostanie się do gniazd było utrudnione, gdyż gniazda znajdowały się w niedostępnych jaskiniach, gdzie można było się dostać jedynie na niewielkich łodziach. A było warto się wysilać, gdyż ptaki gnieżdżą się kolonijnie i w niektórych grotach liczba takowych gniazd osiąga kilka lub kilkanaście tysięcy. Obecnie ptakom buduje się specjalne budynki z których zbiór gniazd jest zdecydowanie prostszy.

Co do mojej opinii to na początku byłam sceptyczna i powiem szczerze, gdybym nie dostała tej maski, to bym jej nie kupiła. Ślina nie kojarzy się zbyt dobrze. Po przeczytaniu kilkunastu opinii poczułam się mocno zaintrygowana.

Maska po wyciągnięciu z opakowanie pachnie normalnie, typowo kosmetycznie. Sama maseczka jest dobrze wykrojona i wycięta, a także bardzo dobrze nasączona. Maska nie spada, dobrze przylega do skóry. Do tego stopnia, że można w niej chodzić po domu.

Bawełniana maseczka delikatnie przywiera do skóry dostarczając jej niezbędnych składników odżywczych. Nie podrażnia. Trzymałam ją na twarzy zgodnie z zaleceniem, czyli 20 minut. Po tym czasie resztki serum wklepałam w twarz. Na skórze nie pozostała żadna mocno lepiąca się warstwa.
To jest dużym plusem maski. Nie lubię, gdy maska zostawia po sobie lepiącą maż na twarzy.
Akurat tą maskę zostawałam w niedziele rano, robiąc sobie takie domowe  SPA. W ciągu dnia nie nakładałam kremu na twarz, tak aby zobaczyć czy skóra dobrze została nawilżona. Przez cały dzień skóra była promienna i nieściągnięta. Dodatkowo miałam wrażenie, że maseczka rozjaśniła mi moją cerę. Aż żałuje,że miałam tylko jedną sztukę. Gdy będę miała okazję to w przyszłości sięgnę ponownie po tą maskę. Jak widać ekstraktu z ptasich gniazd nie trzeba się bać.

Miałyście kiedyś kosmetyk z tym składnikiem? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękuje za każdy komentarz. W miarę możliwości staram się każdego z was odwiedzić.
Proszę o niezostawianie linków do swoich stron. znajdę cię i bez tego!